Posłuchaj bajeczki "O Kasi ze Sławna, co chciała być sławna"

Posłuchaj bajeczki "O Kasi ze Sławna, co chciała być sławna"
 
 O Kasi ze Sławna, co chciała być sławna 
 
 Napisał: Tomasz Kukuła 
 
 
 
I niech mi ktoś powie: ?to nie możliwe?! Niech mi ktoś powie: ?tego się nie da?! Po tym, co ja przeżyłam, takie gadanie wydaje mi się zwyczajnie śmieszne! Na imię mi Kasia. Mam dziewięć lat i mieszkam w Sławnie. Ładna nazwa, prawda? A do tego jaka do tego inspirująca... To znaczy taka zmuszająca do działania. Każdy przecież, kto mieszka w Sławnie, powinien być po prostu sławny, czyli taki gazetowy czy radiowy. Ja przynajmniej tak uważam. Niestety, z całej mojej klasy ? chyba tylko ja? I właśnie tu pojawił się problem,o którym chcę wam opowiedzieć. Zaczynamy!
Któregoś dnia nasza wychowawczyni przyszła do klasy i powiedziała, że jutrzejsze lekcje będą odwołane, bo rozchorowały się jednocześnie obie panie - od polskiego i od matmy. I choć ucieszyliśmy się wszyscy (z tych odwołanych lekcji oczywiście) to tylko Piotrek krzyknął ?hurra?!! Chłopaki jednak zaraz doprowadziły go do porządku, aż przykucnął. Kiedy jednak wychowawczyni oznajmiła, że zamiast lekcji pojedziemy na wycieczkę do Muzeum Ludowego w Przedborzu ? z radości krzyczeliśmy już wszyscy. Pal tam sześć, gdzie mieliśmy jechać. Grunt, że szykowała się wycieczka.
* * *
Wielkie plecaki pełne kanapek, termosów i chipsów - oto główni pasażerowie naszego autobusu, a Piotrek, Karol, Krysia i cała reszta zdawali się być jedynie dodatkiem do tych spożywczych manatów. Podróż trwała ledwie tyle co lekcja i wkrótce wysiedliśmy w Przedborzu, tuż przed wejściem do Muzeum Ludowego. Oj, czego tam nie było! Na wiejskim podwórzu stała studnia z żurawiem (takim urządzeniem do wyciągania wody), obok prawdziwy drewniany wóz, który chłopaki zaraz chciały ciągnąć, ale nasza wychowawczyni im nie pozwoliła; dawne narzędzia rolnicze, sprzęty do robienia drewnianych kół i beczek. Mnie jednak najbardziej spodobała się ludowa izba. Pani powiedziała, że tak wyglądały mieszkania na wsi w XIX wieku. Był tam i piec z zapieckiem i krosno (czyli taka maszyna do tkania materiału), dawne meble, ale najwięcej było ozdób. U sufitu wisiały pająki (ale nie takie co łapią muchy, tylko takie ozdoby ze słomy i bibuły), na ścianach makatki (czyli coś jak nasze plakaty, tyle że malowane lub haftowane na płótnie). Nagle zakręciło mi się w głowie. Poczułam się tak, jakbym przeniosła się w przeszłość i jakbym naprawdę mieszkała w chacie, którą zwiedzałam. Wreszcie usłyszałam muzykę... Ale żadne tam techno czy hip hop, tylko piękną ludową melodię graną na fujarce? Stałam tak, nie wiem jak długo. I pewnie jeszcze trochę bym postała, gdyby ktoś nie pociągnął mnie za warkocz. I znów zobaczyłam te telefony komórkowe, odtwarzacze mp3 i hiphopowe czapki na głowach chłopaków z naszej klasy. I pomyślałam, że ja tak nie chcę i nie muszę. I że sama zrobię coś, dzięki czemu będę mogła się przenosić w dawne, romantyczne czasy. Kiedy wsiedliśmy do autobusu, zapytałam: ?Kto chce być ze mną w zespole udowym?!!!? Oj, wyśmiali mnie. Śmiali się wszyscy: i dziewczyny i chłopaki. - Jednoosobowy zespół ludowy? ? wołali za mną, ?solistka bez gwizdka? i tak dalej i tak dalej. Ale ja się uparłam i już.
* * *
Wakacje zbliżały się wielkimi krokami. Jeśli myślicie, że przestali się ze mnie śmiać, to jesteście w błędzie. Mój nieistniejący zespół ludowy był ciągle tematem numer jeden. Można powiedzieć, że stałam się w pewnym sensie sławna, czy - jak śmiali się chłopcy -?sławno?. Jednak nie o taką sławę przecież mi chodziło. Postanowiłam więc za wszelką cenę dopiąć swego, tym bardziej, że nadarzała się ku temu świetna okazja. Jak co roku, tak i tym razem w Sławnie organizowano dożynki (czyli takie święto na zakończenie żniw). W trakcie tych dożynek miał się odbyć konkurs o Nagrodę Wójta Gminy - nowe instrumenty dla zwycięskiej kapeli. Postanowiłam wykorzystać tę okazję. Niestety, żadna z moich koleżanek nie chciała się do mnie przyłączyć, tłumacząc się, że to śmieszne i takie niemodne. Ja jednak odwiedzałam bibliotekę i plebanię w poszukiwaniu tekstów i melodii zapomnianych już ludowych piosenek. Rozmawiałam z najstarszymi mieszkankami Sławna, podpytywałam, robiłam zapiski i tym sposobem skompletowałam swój pierwszy repertuar.
* * *
Nadszedł czas nadsyłania zgłoszeń do konkursu. Mój zespół ludowy w dalszym ciągu liczył jedną osobę, czyli mnie! Postanowiłam się jednak nie poddawać i wystartować mimo wszystko. Dni mijały bardzo szybko i wreszcie okazało się, że za chwilę wchodzę na scenę! Wokół kręcili się panowie z gazety i pani z radia. Przede mną śpiewało już chyba z dziesięć kapel. W każdym zespole po parę kobiet i muzykanci. A ja, cóż? Nie poddałam się! Wkroczyłam na scenę w moim ludowym stroju, spojrzałam na zgromadzonych rozbawionych ludzi i zaśpiewałam! Bez orkiestry, sama jedna. Pod sceną zrobiło się cicho. Ktoś wypuścił z ręki balonik napompowany helem, wiatr przycichł, a ja śpiewałam? o kukułce, o Janku, co już nie kocha, o mamie i rodzinnym domu? A oni słuchali, słuchali i słuchali.
* * *
Zgadnijcie, kto wygrał. No ja oczywiście! A jaka się wtedy stałam sławna? W gazecie o mnie napisali, a w Radiu Łódź puszczano moją piosenkę? Ech, teraz to już mam w zespole wszystkie moje koleżanki. Nawet Piotrek, który najbardziej mi dokuczał, pytał, czy nie mógłby od czasu do czasu pograć z nami na bębnie! Ta zabawa wciągnęła nas tak mocno, że nie poprzestaliśmy tylko na śpiewaniu, na przykład Krysia, Ewa i Dorotka spisują obrzędy i zwyczaje dawnej wsi z naszego regionu. Piszą o tym, że dawniej to rodzice decydowali, kto za kogo wyjdzie, o wkładaniu słomy pod obrus w Boże Narodzenie i o sposobach malowania woskiem kraszanek, które dziś nazywamy pisankami. Może kiedyś wydadzą nawet książkę. Pozostali uczą się gotować nasze regionalne potrawy, na przykład gruszki w kaszy jaglanej, kapustę z olejem, kluski z makiem i grochem. I wyobraźcie sobie, że nikt się już ze mnie nie śmieje? Teraz śmieją się do mnie!
* * *
Opowiedziałam wam tę historyjkę z kilku powodów. Po pierwsze bardzo chcę was zaprosić na kolejne dożynki w Gminie Sławno. Posmakujecie tam domowego smalcu, kiszonych ogórków i pachnącego miodu. Spróbujecie tradycyjnie wypiekanego chleba, a przede wszystkim posłuchacie wspaniałej ludowej muzyki. Zobaczycie te piękne tradycyjne stroje i zabawicie się tak, jak nigdzie indziej na świecie. My też będziemy tam występować. A jeśli spodoba wam się ludowa kultura, wybierzcie się koniecznie do Muzeum Ludowego w Przedborzu. Wiem z doświadczenia, że dzieją się tam rzeczy niezwykłe. Opowiadam wam to jednak przede wszystkim dlatego, żebyście nigdy nie wstydzili się swoich marzeń. I nawet, jeśli wszyscy będą się z was śmiać, twardo stójcie przy swoim bo tylko ci, co spełniają swoje marzenia, mogą być szczęśliwi. Mam na to dowody.
 

Informacje o bibliotece

Godziny otwarcia
Gminnej Biblioteki
Publicznej w Sławnie:

Poniedziałek  8:00 - 16:00

Wtorek 8:00-18:00

Środa 8:00-16:00

Czwartek 8:00- 18:00

Piątek 8:00 - 16:00

Sobota:
nieczynne

Filia w Gawronach - nieczynna